• Magazyn
  • W czerni i bieli im do twarzy - Patrycja & Michał

W czerni i bieli im do twarzy - Patrycja & Michał

Najbliższe dni spędziliśmy podczas spacerów nad brzegiem oceanu i gubiąc się pośród klimatycznych uliczek miasta. Właśnie wkroczyliśmy w nowy etap życia i zamierzaliśmy po prostu cieszyć się swoją bliskością.

W czerni i bieli im do twarzy - Patrycja & Michał
Fot. Slow Stories
  • Reportaże ślubne
  • Polska
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Krótko o narzeczeństwie

Publikacja

Historia naszego ślubu zaczyna się w słonecznej Portugalii, a dokładniej w leżącym nad Atlantykiem, Porto. Wiedząc, że Pati kocha Portugalię, nie wyobrażałem sobie, aby nastąpiło to gdziekolwiek indziej.
12 września 2019 roku oświadczyłem się jej na wzgórzu Jardim do Morro, z którego doskonale widać magiczny blask położonej nad rzeką Douro dzielnicy Ribeira. Nasz wieczór upłynął na niekończących się rozmowach w trakcie degustacji doskonałych portugalskich win (akurat nie porto 😉 ). 

Najbliższe dni spędziliśmy podczas spacerów nad brzegiem oceanu i gubiąc się pośród klimatycznych uliczek miasta. Właśnie wkroczyliśmy w nowy etap życia i zamierzaliśmy po prostu cieszyć się swoją bliskością.

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Przygotowania

W następnych miesiącach nie myśleliśmy o wielu szczegółach ślubu, lecz przyświecała nam jedna główna myśl – nie chcemy iść na kompromisy, aby zadowolić wszystkich poza nami – to nasz wielki dzień i chcemy go świętować tak jak żyjemy na co dzień, czyli po swojemu. Oczywiście rozumiemy i doceniamy wartość tradycji, które nierzadko w pewien niezwykły sposób łączy nas z naszymi przodkami, lecz wierzymy również, że nigdy nie powinna ona unieszczęśliwiać jej adresatów “dla zasady”. Za organizację ślubu na poważnie zabraliśmy się wiosną 2020 roku. Rozpoczęliśmy kompletowanie liczby gości, odwiedziliśmy urząd stanu cywilnego i poświęciliśmy wiele długich wieczorów na omawianie wizji naszego wielkiego dnia. Niedługo później potwierdziliśmy jego datę – 11 września 2021 r. Od tej chwili przygotowania ruszyły pełną parą. Pierwsze, ekspresowe działania zapoczątkowała Mama Pana Młodego, która niemal natychmiast zaproponowała wybranie się na oględziny domu weselnego, który sama zaproponowała. Do dziś początki naszych ślubnych przygotowań wspominamy z niezwykłym rozbawieniem i czułością jednocześnie. Przez cały czas trwania przygotowań usilnie podtrzymywaliśmy, że wkroczenie na ścieżkę małżeństwa stanowi ewolucję naszej dotychczasowej relacji, nie natomiast rewolucję wywracającą nasze życia do góry nogami.

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Nietypowe wesele

Wiosną tego roku zdecydowaliśmy się na nietypowe kroki w związku z organizacją. Postanowiliśmy podzielić nasze wesele na dwie części: obiad dla rodziny oraz imprezę, której uczestnikami będą wyłącznie nasi najbliżsi przyjaciele. Bardzo zależało nam na kameralności i “intymności” wesela, aby mieć pewność że będziemy mogli spędzić z każdym czas podczas tego niezwykłego dnia. Kolejnym argumentem przemawiającym za takim rozwiązaniem była muzyka, ponieważ chcieliśmy obalić powszechny mit, że “na każdym weselu musi grać disco polo”. Guzik! Nie musi, ponieważ dosłownie nikt z naszego grona go nie słucha. Podobne założenia przyjęliśmy w stosunku do obecności wodzireja oraz orkiestry czy dj’a. “Złamaliśmy” również inną znaną tradycję, zakładającą, że ślub odbywa się w rodzinnej miejscowości panny młodej. W naszym przypadku odbywał się on w rodzinnej miejscowości pana młodego – pięknej stolicy Warmii i Mazur, Olsztynie.

W końcu nadszedł nasz wielki dzień. Porannym przygotowaniem towarzyszył lekki stres oraz pragnienie, by cały mój look wyglądał perfekcyjnie w każdym względzie. Ostatnie minuty przed wyjazdem oznaczały wielokrotne poprawianie dwuczęściowego garnituru oraz niesfornych włosów. 

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Garnitur panny młodej – wypowiedź Patrycji

Gdy myślałam o swojej kreacji, nie wyobrażałam sobie siebie w tradycyjnej sukni ślubnej. Mam duszę buntowniczki i zależało mi, aby się wyróżnić.  Padło na garnitur, ponieważ to właśnie to ubranie kojarzy mi się z odwagą i siłą. 

Długo szukałam wymarzonego garnituru. Musiał spełniać kilka punktów: mieć spodnie z szeroką nogawką i marynarkę wyraźnie podkreślającą talię. Wiedziałam też, że szycie na miarę nie wchodzi w grę. Potrzebowałam kreacji, która nie będzie wymagała ode mnie wielu przeróbek i w późniejszym czasie będę mogła wykorzystać elementy garnituru. Jest mi smutno, gdy myślę o tych wszystkich sukniach ślubnych, które smętnie wiszą w szafie. Ja zamierzałam swój garnitur nosić przy innych okazjach.

Jeszcze do niedawna byłam stylistką na pełen etat, więc moje doświadczenie pomogło mi w poszukiwaniach. Swój garnitur znalazłam na stronie marki Zaquad. Projektantka marki nie ma nawet pojęcia, że stworzona przez nią kreacja była ze mną w tak ważnym dniu. Garnitur dotarł do mnie pięknie zapakowany. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest świetnej jakości. Wystarczyło tylko kilka poprawek u krawcowej i mój strój był już gotowy. 

Mój przyszły (wtedy) mąż powiedział pewnego razu : „To jest też ważny moment modowo”. To prawda. Zależało mi, aby moja ślubna kreacja przekazywała komunikat do innych kobiet, że w dniu ślubu mogą wyglądać tak jak tego pragną i powinny przestać bać się złamać tradycje. 

Idea, która mnie prowadziła brzmiała „ubranie musi podkreślać moją osobowość”. W dniu ślubu nie chciałam być zbyt „zrobiona”, dlatego miałam delikatny makijaż a fryzurę zrobiła mi moja przyjaciółka. Wszystko po to, aby pozostać sobą bez względu na okoliczności.

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

 

Ceremonia ślubu

Ustaliliśmy, że zobaczymy się dopiero pod urzędem wraz z rodziną i przyjaciółmi. Niestety ze względu na trwającą pandemię COVID-19 nie wszyscy goście mogli towarzyszyć nam w sali ślubów, lecz dzięki współczesnej technologii i sile social mediów transmitowaliśmy to wydarzenie dla zgromadzonych na zewnątrz. Dodatkowo ceremonię nagrywał brat pana młodego, więc mamy idealną pamiątkę w stylu „home video”.

Przy pięknych, fortepianowych nutach Hallelujah złożyliśmy uroczystą przysięgę i pocałowaliśmy się po raz pierwszy jako mąż i żona. Przy radosnych okrzykach gości opuściliśmy urząd i wśród klimatycznych uliczek olsztyńskiej starówki udaliśmy się na rodzinny obiad. Okazję tą wykorzystała Agnieszka Blonka ze Slow Stories, aby wykonać nam pierwszą, małżeńską sesję. Kiedy przy fotografiach jesteśmy, muszę nadmienić, że z Agą złapaliśmy momentalny kontakt. Gdy opowiadaliśmy jej o naszym pomyśle czarno-białych zdjęć, od razu poczuliśmy, że dziewczyna zna się na rzeczy. Wyraźnie podkreśliliśmy, że chcemy mieć pamiątkę, która utrwali naturalną radość naszych bliskich. Mniej klasycznego pozowania, więcej łapania chwili. Agnieszka jest niekwestionowaną specjalistką właśnie w tego typu fotografiach. Polecamy ją każdej parze, której zależy na wyjątkowych zdjęciach ślubnych. Efekty przerosły nasze oczekiwania. 

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Niedługo później wspólnie z najbliższymi usiedliśmy do weselnego obiadu w niedawno reaktywowanej, kultowej restauracji Staromiejska 2.0. Ponieważ wśród rodziny przebywało wiele małżeństw o różnej długości “stażu”, wykorzystaliśmy tę okazję do ucięcia krótkiej pogawędki z każdym gościem, aby poznać ich receptę na długie i szczęśliwe pożycie.

Po kilku godzinach przyszedł czas udać się na imprezę weselną, pieszczotliwie nazywaną przez nas “imprezą VIP”. Po dotarciu na miejsce przywitały nas radosne okrzyki przyjaciół. 

Pomimo niewielkiej liczby osób oraz luźnej atmosfery, początkowo wszyscy lekko skrępowani jedliśmy pierwszy posiłek. Nie mieliśmy żadnego wodzireja, muzykę puszczaliśmy ze Spotify. To my razem ze świadkami mieliśmy rozgrzewać atmosferę, tak aby nasi goście zaczęli się dobrze bawić. Nie zapomnimy tego momentu, gdy przyjaciółka Panny Młodej wstała i oznajmiła, że czeka na nas niespodzianka i wychodzimy na zewnątrz. Wszyscy szeptali zastanawiając się, o co chodzi. Zaintrygowani opuściliśmy salę weselną, gdzie oczekiwał na nas niezwykły, laserowy pokaz świateł. Było pełno śmiechu, bo to ostatnia rzecz jakiej byśmy się spodziewali. Najlepsze, że dzięki temu zerwaliśmy się do tańca i przez kilkanaście minut skakaliśmy radośnie do muzyki elektronicznej. Pokaz laserów zorganizował wujek Michała i jesteśmy mu przeogromnie wdzięczni, bo to dzięki niemu wszyscy się rozluźnili i zaczęli się po prostu dobrze bawić a impreza rozkręciła się na całego.

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Zabawy weselne

Nienawidzimy oczepin, więc postanowiliśmy, że sami przygotujemy zabawy, które będą pasowały naszym gustom. Nasi świadkowie przejęli rolę wodzireja. Co prawda pierwsza wspólna zabawa była tradycyjna, ale idealnie nadawała się na rozkręcenie humorów naszych przyjaciół. Były to „tradycyjne krzesełka” inaczej test na zgodność małżeńską. Wystarczy powiedzieć, że zgodność była niezaprzeczalna! 😀

Najbardziej jesteśmy dumni z wyjątkowej edycji weselnych Milionerów – z charakterystyczną muzyką, kołami ratunkowymi i efektami dźwiękowymi oznaczającymi dobrą lub złą odpowiedź. Pytania przygotowaliśmy sami, opierając się na śmiesznych historyjkach z naszego związku. Świadek Michała wziął na siebie rolę “Huberta”. zaś świadkowa Patrycji pełniła rolę obsługującej “komputer” sprawdzający poprawność odpowiedzi. Mieliśmy z tym wiele zabawy, a każdy uczestnik, niezależnie od odpowiedzi, otrzymał słodką nagrodę gwarantowaną. 

Gdy nie tańczyliśmy, spędzaliśmy długie chwile na rozmowach z naszymi gośćmi o przyszłych planach, aspiracjach i nadziejach. Wtedy właśnie czuliśmy, że spełniliśmy swoje główne założenie dotyczące wesela – kameralna impreza w gronie najbliższych, która przebiegała w luźny i przyjacielski sposób, nie zaś zorganizowana uroczystość z kolejnymi punktami do odhaczenia. Rolę orkiestry pełnił laptop, zaś wodzireja – nasi wspaniali świadkowie. 

zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories
zapiszFot. Slow Stories
Fot. Slow Stories

Skontaktuj się z firmą, o której mowa w tym artykule.

Slow Stories Fotograf ślubny
Publikacja

Nie chcesz przegapić najnowszych newsów o trendach ślubnych?

Zapisz się do naszego newslettera

Skomentuj artykuł

Lista ślubna Zankyou! Odbierz 100% swoich prezentów w gotówce!