Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Dopiero po jego śmierci Wisława Szymborska wyznała: „ Byliśmy razem 23 lata. Cudowny człowiek, świetny pisarz. Nie mieszkaliśmy razem, nie przeszkadzaliśmy sobie. Byliśmy końmi, które cwałują obok siebie”. Dzisiaj mamy dla Was historię niesamowitej miłości. Nie możecie tego przegapić.
Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz bardzo się od siebie różnili. Ona zdjęcia upychała w szufladach, miała w nich niemały bałagan, a On lubił mieć we wszystkich dokumentach porządek- zdjęcia zawsze były opatrzone podpisem i datą. W albumach Filipowicza Szymborska pojawiła się w 1969 roku.
Jeszcze nim zajrzałyśmy do szuflad Szymborskiej i albumów Filipowicza, poeta Bronisław Maj opowiedział nam z pamięci jedno ich wspólne zdjęcie: siedzą przed namiotem, on na ziemi, ona na składanym krzesełku, on – traper, w rozpiętej flanelowej koszuli i słomkowym kapeluszu, mógłby go zagrać Gregory Peck; ona jakby trochę z innej bajki – w zwężanych spodniach typu sycylijki sięgających połowy łydek, sandałkach na obcasie, na głowie zgodnie z ówczesną modą ma tapir, a dla jego ochrony – związaną pod brodą chustkę.
Okupacyjny życiorys Kornela Filipowicza jest bardzo bogaty- kampania wrześniowa, niewola, ucieczka z obozu jenieckiego, konspiracja, uwięzienie na Montelupich, pobyt w obozach w Gross-Rosen i Oranienburgu – mógłby stać się kanwą dla opowiadań sensacyjnych, patetycznych, martyrologicznych, patriotycznych. Ale to nie była jego poetyka. Pod tym względem wiele łączyło go z Szymborską. Esej o debiutanckim tomie jego opowiadań Kazimierz Wyka zatytułował ”Chłodny umysł i nieskore odruchy geologa”.
Szymborska po raz pierwszy zobaczyła Kornela Filipowicza gdzieś w 1946 albo 1947 roku: – Nie pamiętam, gdzie to było, ale pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobił – opowiadała nam. – Siwiejący blondyn, opalony, w niebieskich wypłowiałych spodniach, bluzie w takim cudownym żółtym rozbielonym kolorze. Pomyślałam: ”Boże, jaki piękny mężczyzna”. Ale to nie miało wtedy żadnych konsekwencji. Przez całe lata patrzyliśmy na siebie z daleka. Myślę, że dopóki byłam w partii, nic między nami nie było możliwe. Co prawda, jego żona też należała do PZPR, ale malowała abstrakcyjnie, więc była źle widziana, a po rewelacjach Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR podarła publicznie legitymację partyjną. (Przypomnijmy, że Szymborska wystąpiła z partii w roku 1966).
Ewa Lipska wspomina: „Oni już wcześniej się znali i widywali z Kornelem przy różnych okazjach w Związku Literatów, a potem nagle błysnęło i przeleciała między nimi iskra. I ta iskra dała spędzone wspólnie 23 lata. 23 lata cwałujących obok siebie koni.
Nie chcesz przegapić najnowszych newsów o trendach ślubnych?
Zapisz się do naszego newslettera
Skomentuj artykuł