Ślub planowany był naprędce. Przecież nie każda pogoda jest odpowiednia na taką ceremonię, a w terminarzu tak zapracowanych osób znaleźć miejsce na notkę „nasz ślub”. Para nie miała na sobie typowych strojów. Postawili na odcienie szarości, które idealnie komponowały się z otaczającą przyrodą. Gosia miała na sobie długą, srebrną suknię, z połyskliwego materiału. Zdobiły ją marszczenia na dekolcie, a także warstwowe ułożenie dołu sukni. Przygotowała ją pracownia Karoliny Głogowskiej. Grzegorz założył szarą, casualową koszulę oraz klasyczne niebieskie jeansy. Ciekawym dodatkiem były buty obojga.
Ona założyła srebrne sandałki na delikatnym koturnie, on brązowe buty. Widać, że nie są one kupowane specjalnie na tę okazję, są czymś, co stanowi dla nich „drugą skórę”. Gosia spięła włosy w niską kitkę i ułożyła je po jednej stronie, delikatnie zakręcając końce. Makijaż też był naturalny, z nieco mocniej wykonanym okiem w odcieniu granatu przechodzącego w srebro.
Poranek zaczął się w jednym z zakopiańskich domów sytym śniadaniem i herbatą. Musieli mieć siłę na pokonanie trasy do miejsca zaślubin. Przygotowania nie były stresujące, ot, poranna toaleta, ubranie się, jak co dzień. Jedynym niecodziennym dodatkiem była szara podwiązka. Para nie miała świadków, więc w zasunięciu sukni Gosi pomagał przyszły mąż.
Poranek zapowiadał się deszczowo, więc jednym z atrybutów był… parasol. Dodatkowo, Grzesiek założył kurtkę przeciwdeszczową, a Gosia – biały płaszczyk. Kilka kropel deszczu nie mogło przecież zniszczyć im tej chwili. Wygodne buty były zamierzonym celem – wiedzieli, że tylko część trasy pokonają na wozie konnym, a pozostałą będą musieli pieszo.
Nie zapomnieli o kwiatach, zarówno w dłoni Panny Młodej, a także w wyimaginowanej butonierce na koszuli Pana Młodego. Przygotowanie ich powierzyli firmie Dekoraj. Podczas samej ceremonii nie padał deszcz, jednak na zakończenie sesji pogoda popsuła się. Sam moment ślubu był trochę odmienny od modelu, do którego się przyzwyczailiśmy, gdyż był w obrządku Kościoła Baptystów. Podczas składania przysięgi mogli podziwiać piękno lustra Morskiego Oka. Warto dodać, że pomimo niezwykłości miejsca, ślub ma cywilnoprawną ważność. Gosi i Grześkowi nie przeszkadzali turyści, nadciągający deszcz, liczyła się jedynie ich miłość. Symbolem tego wydarzenia są obrączki, które znalazły miejsce na ich palcach serdecznych. Skromne, bez zdobień, ale przypominające o tej niezwykłej chwili. Młodzi podczas przysięgi wpatrywali się w swoje oczy, z ich twarzy nie schodził uśmiech radości.
Podczas sesji ślubnej wykorzystali niezwykłość miejsca, w którym się znaleźli i próbowali, skutecznie, wkomponować się w piękno gór. Niecodziennych gości zauważył nawet jeleń, który się im przyglądał z zainteresowaniem. Widać, że Młodzi czują się w górach jak w domu – są wręcz w symbiozie z przyrodą. Suknia Gosi wręcz wtapiała się w kamienne ścieżki, a nawet w bukiecie były szyszki, gałązki drzew iglastych, które można było też znaleźć wokół nich.
Ślub nad Morskim Okiem to wydarzenie, o którym niewiele par może opowiedzieć. Skoro jednak spotkaliśmy niezwykłą parą, to również miejsce ich zaślubin powinno być niecodzienne. Niezwykłe widoki, Para Młoda taka jak Gosia i Grzegorz – to klucz do niezapomnianego ślubu.
Skontaktuj się z firmą, o której mowa w tym artykule.
Nie chcesz przegapić najnowszych newsów o trendach ślubnych?
Zapisz się do naszego newslettera
Skomentuj artykuł